sobota, 23 stycznia 2016

Prolog

Siedziba Grindelwalda, 8 stycznia
Uśmiechnął się chytrze, nalewając do szklanki Ognistej Whisky. Przez krótką chwilę miał ochotę zatańczyć z radości, ale szybko porzucił tę niedorzeczną myśl w trosce o swoich podwładnych. Przepracowani biedacy mogliby zemdleć. Dlaczego miał tak wspaniały humor? Wczorajszej nocy ziścił się jeden z jego najważniejszych celów — Tom Marvolo Riddle dał mu się podejść i wpuścił do swojego snobistycznego Wewnętrznego Kręgu szpiega!
Westchnął i rozsiadł się w skórzanym fotelu, przeczesując dłonią gęste, czarne włosy. Lata spiskowania zaczynały dawać mu się we znaki... Niewątpliwie był cierpliwym człowiekiem, jednakże sześćdziesiąt lat wyrzeczeń odcisnęło na nim swoje piętno (między innymi w postaci siwych odrostów, które od dawna namiętnie farbował). Tak bardzo nienawidził tej całej obłudy Albusa, że poświęcił na jej wyeliminowanie ponad połowę życia! Kolejną część odsiadywał w  Nurmengardzie, obmyślając plan. Plan na obnażenie kłamstw tego partacza.
Z zamyślenia wyrwało go natarczywe pukanie do drzwi. Odstawił szklankę i syknął rozdrażniony:
— Wejść!
Do pomieszczenia wkroczył uśmiechnięty Mickiewicz. Pomimo zadowolenia na jego wiekowej twarzy, Gellert mógł dostrzec w oczach mężczyzny ból, potocznie zwany kacem. Adam z pozoru wyglądał na zadowolonego i pewnego siebie, ale drżące dłonie zdradzały narastającą frustrację poety.
— Jak tam pijacki maraton ze Słowackim? — zapytał drwiąco młodszy czarodziej.
Mina polskiego filozofa momentalnie zrzedła. Gdyby spojrzenie potrafiło zadać fizyczne obrażenia, Grindelwald skończyłby z limem pod okiem i złamanym nosem.
— Masz szczęście, że jesteś moim szefem. W przeciwnym razie wykopałbym ten twój arystokratyczny tyłek przez okno — odwarknął.
No tak, biedny Adaś zawsze miał słabą głowę, a Juliusz jeszcze nigdy nie zawahał się tego wykorzystać. Już po kilkugodzinnej libacji tej dwójki, do uszu Gellerta zaczęły dochodzić wzniosłe, rewolucyjne okrzyki pojednania, ciągnące się do samego rana.
Grindelwald poczekał, aż Mickiewicz usiądzie naprzeciwko, po czym nalał mu wody i zaczął zdawać relacje:
— Voldemort się nabrał i teraz mamy informacje z pierwszej ręki. To oficjalne — Marks wczoraj przyjął Mroczny Znak i ponoć niedługo ma dostać pierwsze zadanie. Tom jest strasznie paranoiczny i nieufny, przez co jesteśmy stratni. W samym Ministerstwie mamy blisko trzydziestu ludzi, a u Dumbledore'a dziesięciu, z czego trzech w Zakonie. I tylko jednego śmierciożercę. — Przetarł oczy ze zmęczenia. — Dobra, przynajmniej zrobiliśmy jakiś postęp. A jak tam twoje zadanie? Przekonałeś ją?
Adam lekko się skrzywił, wspominając wczorajsze spotkanie z Alice. Mężczyznę do teraz bolał kręgosłup po tym, jak dziewczyna nieumyślnie zrzuciła go ze schodów.
— Nie myślała za długo, znasz ją. Chce za wszelką cenę zaistnieć, walczyć o sprawiedliwość, równość i takie tam... Zawsze cierpiała na przerost ambicji, ale wierzę w nią. Poza tym nienawidzi Dumbledore'a równie mocno, co Voldemorta, więc pomoże zniszczyć ich obu. Jednego od środka, drugiego z zewnątrz.
— Mam nadzieję. Poza tym musi zwerbować Snape'a na naszą stronę w przeciągu ostatniego roku nauki, inaczej chłopak się zajedzie u tego Dumbledore'a, a po tych wszystkich latach pokuty na to nie zasłużył — westchnął czarnoksiężnik. — Jeśli jednak Alice nie zdąży przed ukończeniem szkoły, najwyżej zapisze się jako chętna na stanowisko nauczycielki. Ma być przede wszystkim blisko niego, Severus jest cennym źródłem informacji, które musimy pozyskać. Miejsce się zwolni, w końcu komuś z kadry profesorskiej zawsze może przydarzyć się jakiś nieszczęśliwy wypadek. 
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
— Tylko wiesz... — zaczął Mickiewicz. — Nie wspomniałem o jednej kwestii.
— Mów, bo zaraz mam spotkanie.
— Ona nie zrobi tego za tytuły czy pieniądze.
Gellert zmierzył Adama podejrzliwym spojrzeniem.
— Niech no zgadnę... Chce dostawać dożywotnio zapasy eliksiru życia?
Poeta spojrzał na niego ze zdziwieniem, omal nie wylewając zawartości szklanki na jego drogocenny dywan.
— Skąd wiesz?
— Truje mi od roku, że chciałaby pożyć przynajmniej z pięćset lat i przejechać świat autostopem z gazem pieprzowym. To mój najdroższy szpieg, ale będzie warto, zaufaj mi.

*

Dobra, prolog jest.
Ogólnie to przepraszam za styl, dawno nic nie pisałam i wypadłam z formy. Pewnie trochę czasu minie, zanim do niej wrócę.
Wiem, że naplątałam na początku, bo nagle w potterowskim świecie pojawia się Mickiewicz ze Słowackim, ale później wszystko wyjaśnię ;p
Gellert wspomniał, że mają swoich ludzi blisko Dumbledore'a — będziecie naprawdę zaskoczeni moim wyborem, w każdym razie tak myślę.
Pierwszy rozdział jest w trakcie przygotowywania :)
© Halucynowaa | WS | X X X